Arkona (POL)
Bogowie Zapomnienia (demo)



1. Nieporozumienie w bezsensie istnienia

Bezustannie walczysz, by żyć w pełni świadomym
By zrozumieć, co robisz, oszukujesz samego siebie
Życie to nieporozumienie wyzysukuje słabych i naiwnych
I nawet nie myśl, że możesz coś zmienić

Nie było początku, nie będzie końca
Sens jest tylko w nas, nie da się uciec
Można tylko nie zrozumieć i szybko umierać
Wierząc, że ktoś coś zmieni, ślepo kierując się w pustkę

Rzeczywistość zabija chęc poznania samego siebie
Morduje powoli własną świadomość
Uciekając w świat wszechmocnych bogów
Bogów zapomnienia...


2. Gwałt własnego pożądania

Każdy oddech im bardziej głębszy
Rozbudza uśpione gorące pożądanie
Coraz bardziej nie można oprzeć się
Barbarzyńskiej przyjemności
Wmawiając sobie, że bez tego można życ

Przyjemność przeradza się w gwałt własnego ciała
Czujesz potrzebę, żądza zabijania
Gwałt własnego sumienia, czujesz ujarzmienie
Brak wolności - świat, w którym jesteś sam

Podglądam Cię spokojnie spiącą
Delikatnie pieszcząc każdy kawałek twojego ciała
Nikt z nas nie może przerwać wiecznej rozkoszy
Rozgrzanego słodkiego uzależnienia - szaleństwa

Przyjemność pobudza przyjemność, wyzyskiwacz życia
Nie bój się - ujrzysz tylko ból
Seks pełen potu i krwi, nie zapomnisz
O słodkim cierpieniu już do końca życia


3. Przyszły zdrajca chrześcijańskiej masy

Przyszły zdrajca chrześcijańskiej masy
Ja to znak, ze koniec jest już blisko
Pragne by w ten ostatni dzień życia
Zobaczyć jak zdychasz pierdolony zdrajco
Ty wiesz, ze kieruje świata nienawiść
By zobaczyć strach w twych oczach
A potem zniszczyć ostatnią nadzieje
Nie łudź się, bo już nie masz szansy
Zrozum prawde zdrajco
Nie łudź się, bo już nie masz szansy
Zrozum prawde zdrajco

Jesteś wykończony psychicznie i fizycznie
Tracisz ostatni dech, nikt nie pomógł
Wszyscy olali te śmierć z pełną świadomością
Usypiasz, kogo tylko chcesz
Swym złym spojrzeniem, aby czuć ogromny ból
I powoli wypijąjac twój mózg
Czujesz pożądanie, rozkosz
Krzycząc w siódmym orgaźmie
Bez granic, do końca - śmierć
Śmierć z rozkoszy, bez granic, do końca
Na krzyżu

Bez granic, do końca - śmierć
Śmierć z rozkoszy, bez granic, do końca
Na krzyżu
Ja to znak, ze koniec jest już blisko
Pragne by w ten ostatni dzień życia
Zobaczyć jak zdychasz pierdolony zdrajco
Ty wiesz, ze kieruje świata nienawiść

Bez granic, do końca - śmierć
Śmierć z rozkoszy, bez granic, do końca
Na krzyżu


4. Szaleńcza pogoń za bezwstydną rozkoszą

Żyły zapodane źle, oczy już nie patrzą się
Ciało odleciało gdzieś
Usta oblepione w gniew - odpalaj

Zło udomawia się, kara zamorduje cię
Będziesz już na samym dnie
Życie twoje skończy się - odpalaj

Nienawiść to miłość, miłość znaczy seks
Seks to pożądanie, pożądanie - krew
Krew to ból, ból oznacza gniew
Gniew to ja jak świeża czarna krew

Pytam się, kto cię nauczył nie wybaczać
Czyżby ten w którego wierzysz?


5. Kres ludzkiej doskonałości obezwładniony próżnością

Stracic mozna tak prosto
Odejsc mozna tak latwo
Mozna w ogole nie zyc
Czas zabija watpliwosci
Nikt tego nie zmieni
Nikt nie zrozumie
Tego nie mozna ocenic
Final sensu to cierpienia

Strach opetal nadzieje jak zimny wiatr
Orzezwia codziennie rano
Zabiera sens istnienia
Kazdy blask ksiezyca ktory budzi cie w nocy
Wskazuje czarna droge
Ty zamykasz umarle oczy

Falsz niedoskonalosci i ludzkiej rozpaczy
Rozpacz cierpienia czy cokolwiek znaczy
Ucieczka w proznosc zanika z czasem
Ludzka sklonnosc plonacej rasy

Falsz niedoskonalosci i ludzkiej rozpaczy
Rozpacz cierpienia czy cokolwiek znaczy
Ucieczka w proznosc zanika z czasem
Ludzka sklonnosc plonacej rasy

Falsz

Stracic mozna tak prosto
Odejsc mozna tak latwo
Mozna w ogole nie zyc
Czas zabija watpliwosci
Nikt tego nie zmieni
Nikt tego nie zrozumie
Tego nie mozna ocenic
Final sensu to cierpienia, cierpienia

Strach opetal nadzieje jak zimny wiatr
Orzezwia codziennie rano
Zabiera sens istnienia
Zabiera moja swiadomosc


6. Najprostrza martwica zgubnej niemocy

Ograniczenia, myśli, cofanie się, męczenie mózgu
Upadek, brak kontroli, ogłupianie słabość
I co myślisz, że coś osiągniesz
Myślisz, że masz wielką moc
Zdechniesz jak chory pies
Zgnijesz w separacji

Choć zabijasz, choć mordujesz
Nie znaczysz więcej niż każdy z nasz
Manipuluje tobą tylko własna niemoc
Wiara z wiarą wchłania cię próżność

Choć twe zło wygra
Choć usuniesz miliony istnień
Znaczysz tyle, co zimny kamień
Zatopiony na dnie morza, zalany gorącą lawą
Wchłonięty, rozłożony na miliardy martwych kawałków

Nic ość i dno, brak wartości
Stan psychicznego uśpienia
Oślepiasz mądrość
Opętany a taki słaby
Zły, krwawy i obleśny
Wykorzystany i przegrany
Bezlitośnie przez wiarę



Lyrics in plain text format



Main Page Bands Page Links Statistics Trading list Forum Email Zenial